Hejka!
Wczoraj wraz z mamą, siostrą i Axelem pojechaliśmy na wieś do babci. Dzień był dość przyjemny, ale męczący. Dzisiaj piszę post, bo właśnie wczoraj byłam już wyczerpana po powrocie i nie miałam chęci.
Pojechaliśmy pociągiem o 8.00. Axel jak zwykle spokojnie leżał i drzemał. Po przyjeździe na wieś wstąpiliśmy wpierw do cioci i wujka. Była też moja kuzynka ze swoim trzyletnim dzieckiem. Trochę pogadaliśmy i ruszyliśmy do babci. Zjedliśmy obiad (znów Axel dostał resztki, a nie chciałam tego : /), trochę ciasta się zjadło i poszłam z psiulem i siostrą na działkę. Pocykałam zdjęcia, Axel się wybiegał i wróciliśmy. Potem zrobił się zlot rodzinny. Przyszła ciocia oraz kuzynka z dzieckiem. Potem dołączyła kuzynka z mężem i dwuletnim dzieckiem. Za duży tłok. Widziałam, że Axel czuje się nieswojo. Wyszłam z nim na spacer. Wpierw przeszliśmy się główną drogą za wieś. Doszliśmy do małego mostu i wróciliśmy wałem przeciwpowodziowym. Spuściłam Axela ze smyczy, ale się zbyt rozszalał i znów go zapięłam. Wpadliśmy też na dziką plażę nad Regalicą. Psiak oczywiście musiał umoczyć podwozie. Wróciliśmy do domu i za parę chwil moja siostra wyszła z Axelem. To się wybiegał. O 17.00 kuzyn podwiózł nas na stację i wróciliśmy do miasta. Przywitał nas deszcz. W domu Axel padł w legowisku niczym zabity i się zdrzemnął porządnie.
Łapcie fotki z wczorajszego dnia: